Dawno nie płakałam, jak już dawno nie płakałam. Chyba ze trzy lata tak bardzo nie płakałam. Pamiętam telefony mojej Kasi ,"Mama co ja mam robić, zostać tutaj ?"."Czytałam 20 razy list od Ewy ja jednak nie mogę żyć bez rodziny i znajomych" Wróciła do znajomych ,na studia ,do rodziny, która żyje swoim, albo trzecim życiem. Jest sama. Rozpoczyna podyplomowe. Co ją czeka oprócz walki o przeżycie. Po co tam pojechała , może po to żeby wiedzieć jak to jest jak ktoś naprawdę ją chce bez względu na pochodzenie, status społeczny i materialny. Gdy pytam Kasia masz chłopaka, nie myślisz o zamążpójściu ? "Mama ja wiem jak ktoś chce wyjść za mąż , albo wziąć ślub - nie przewiduję na razie"
Pytałam się jej jak to było tego jedenastego września .Opowiadała ,że wszystko zamarło ,Amerykanie oniemieli. Czekała na wylot dwa tygodnie.11 była w drodze na lotnisko w Chicago, pod Dallas dowiedziała co się stało gdy żadnych pojazdów nie wpuszczano do miasta. Wracała z Teksasu ,do którego pojechała z Florydy za młodym człowiekiem -wojskowym, który jej się oświadczył prosząc by była jego żoną. Wyjechała gdy były już niebieskie meble (kolor przez nią wybrany) ,wybrany był również pierścionek zaręczynowy.
Nauczono ja na pamięć ,że jest tak piękna i mądra ,że tylko dlatego, iż nie jest Amerykanką może On mieć szansę na wspólny związek. Oglądam dzisiaj jego piękną postać na zdjęciach i nie mogę darować, że los zabrał mojej Kasi tak piękne wspomnienia, możliwość ewentualnego spotkania. Podjęła decyzję ,ze nie pojedzie do Ameryki, powiedziała mu o tym. Na kartkę z pozdrowieniami od jego Matki nie odpowiedziała. Nie chciała mu komplikować życia , myślała, że zapomniał , założył rodzinę. A dzisiaj weszła na stronę US Army i przeczytała ,że Marshall H. Caddy nie żyje. Dostalam sms"Ja też nie spalam , ale dopiero teraz sobie pochlipuję.Wiesz On to zawsze taki byl zdecydowany i odważny.Pewnie się liczyl z tym ,że może zginąć.Po prostu caly Hugh..." Życie musi plynąć dalej. Mogloby być trochę mniej brutalne
Cześć Jego pamięci.