Archiwum listopad 2005


lis 28 2005 minęło parę dni
Komentarze: 1

W środę zadzwoniła do mnie koleżanka, że będą jej sprawdzali Pita za 2002 r , żeby wpaść i obejrzeć jeszcze raz. Doszłam do wniosku , że to przednia okazja , żeby trochę „porozrabiać”. Zadzwoniłam do Bożenki Cz , że idziemy zrobić dym. Ambitnie przez pół godziny wybierałyśmy pół litra w pobliskim sklepie (stresujące to było, chyba łatwiej kieckę kupić) .Wesolutko, wymachując grzesznym pakunkiem zdążałyśmy do celu. Już przy domofonie coś mnie tknęło. Schowałam radosną flaszkę do torby, miałam rację jutro o dziesiątej będę na pogrzebie Brata Ani . Miał 54 lata , umarł na zawał, w chwili gdy odkręcał kran z gorąca wodą. Życie jest tak krótkie i ulotne.

Teściowa Ewy jest w szpitalu, po wylewie. Ma niedowład lewej połowy ciała. Była moją pierwszą szefową. Wspominam Jej nade mną szefowanie znakomicie. Była wtedy znacznie młodsza niż ja obecnie. Przemijanie.

W sobotę tradycyjnie u Taty. Bryzole mielone z cebulką z ligawy wołowej, sandacz w cieście, tatar, nalewka miodowa. Uszczelki zabezpieczone przed zamarzaniem. Dywan wrzuciłam do bagażnika, wytrzepany, ale teraz chyba go wyniosę do piwnicy , bo jesion świeci niczym letnie słoneczko i nie mam ochoty go przykrywać.

W niedzielę byłam z Bozenką Cz. jazzie. Wystąpił Griffith Miles, Kazimierz Jonkisz ,Łukasik Andrzej, Paweł Perliński. Gwiazda wieczoru, śpiewający bardzo pięknie jazz Miles stoczył potężną walkę z perkusistą. Udało mu się to dopiero w drugiej części wieczoru. Odprężyłam się troszkę.

Teraz w pracy ciężko jak nie wiem co, podatek za  listopad , wniosek kredytowy i biegła już zaczyna się plątać , zmiana programu księgowego , ale co tam tyle lat to mam  udawało się ,to i tym razem jakoś to be. I jak od 3 lat nie miałam tygodnia wolnego od pracy to i dalej mieć nie będę .

Trzeba się cieszyć tym, że na wszystkie opłaty w banku zlecenia porobione, i nie muszę prosić nikogo o pomoc. To tak jest niemile widziane. Współczuję tym, którzy są bez widoków, może mniej zaradni, może mniej odporni na katorżniczą niestety pracę, bez pleców, bez wsparcia w rodzinie, pogrążeni w niemocy i depresyjnych stanach. Pamiętam dobrze słowa mojego Ojca powiedziane wtedy gdy przekonywałam go , ze kapitalizm to jedynie słuszna opcja. Powiedział ,że dobrze pamięta przednówek i małorolnych chłopów, którzy przez całe lato pracowali u jego Ojca, żeby odpracować to co pożyczyli na wiosnę. Upokarzające jest życie ludzi , którzy musza korzystać z pomocy innych, taka jednak być musi (im bogatszy kraj tym wieksza pomoc).

Zresztą może w innym zakresie, ale na każdym poziomie życia  korzystamy z pomocy innych  tylko czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy, albo też nie chcemy tego dostrzec.

Ostatnio korzystam z dobroci pewnego serca, wygrzewam się.

 

popielatka : :
lis 19 2005 Znowu sobota?
Komentarze: 8

Siedzę i marudzę nad robotą .Wczoraj zamiast pracować  oglądałam film o dzielnym Niemcu, Żydzie i Rosjaninie.Dzisiaj wstałam rano popracować , ale skutki są  postaci nędznej  jak widać.

Ostatni tydzień oceniam w skali   dziesięciostopniową na 10 . Jestem dopieszczona psychicznie i fizycznie. Chyba jestem  szczęściarą.

Moja kochana Kasia odbiera dzisiaj  dyplom i jakiś następny certyfikat.Wczoraj była na następnej rozmowie o pracę. Nie wiem,  czy podnoszenie kwalifikacji jest zawsze dobrze widziane.Myślę ,że przejaskrawiam, ale jeżeli rozmowa z dyrektorem i ewentualnym kierownikiem przebiega po linii "pani ma za wysokie kwalifikacje na to stanowisko" jest dla mnie zadziwiająca.Jeżeli ktoś chce  pracować  na danym stanowisku i zrobi to z tzw palcem w d... to o co chodzi? Tym bardziej, że to już trzeci etap. Cholera z tym Poznaniem (tzn  z szukaniem pracy , niektórzy mieszkańcy są ok uwielbiają mazowszanki:))) ).

Jadę na wieś . Opony  niezmienione  jeszcze na zimowe. Kiedyś nie było żadnych i dobrze było. Kupiłam polędwicę wołową , będziemy się z Ojcem odchudzać:))))

 

 

popielatka : :
lis 11 2005 okruchy tygodnia
Komentarze: 2

We środę Henryk Miśkiewicz.

W czwartek porzadki i Tess dp 12,30.

Dzisiaj rano pojechałam do Ojca.Był przygotowany na przyjęcie gości. Papryka faszerowana w słodziutkim sosie pomidorowym, zielonki z cebulką na zimno, pączuszki . Pojechaliśmy na cmentarz .Kwiatki pozmieniały kolor ,białe i żółte zrobiły się różowe. Po powrocie obejrzeliśmy Pana Tadeusza.Ojciec był wyraźnie wzruszony."To był ostatni film, na którym byliśmy z Danusią w kinie.Wiedziałam , do tej pory mam nierozpakowana kasetę ,nie sądziłam ,że tak chora juz wtedy Mama  mogła zdecydować się na pójście do kina.

Kasia samotnie walczy z remontem.

A ja już zmiatam pod prysznic , bo o 19-tej  kolacyjką zaczyna się moja słodka niewola , która bedzie trwała aż do niedzieli wieczorem.

popielatka : :
lis 09 2005 Tęsknota za niezjedzoną
Komentarze: 3

W sobotę w "Szwejku" odmówiłam sobie konsumpcji kilogramowej golonki (innych nie ma).Do tej pory gnębi mnie to, a pytanie  "...może bym dała radę ?"- prześladuje. Nic to, za dwa tygodnie bohatersko podejmuję wyzwanie. Kaśka psychicznie ma sie ustawić ,we dwie to zjemy, a co!

Zakupy zrobione , pieniądze wydane, spokój.

 Dzisiaj biegnę z Bożenką do Dekadencji na jazz. Podobno będzie ktoś wart  wysłuchania .Nie wiem kto, ale ekspert tak mówi, więc nawet nie pytałam.

 

 

popielatka : :
lis 05 2005 może się nie zapisze
Komentarze: 3

Mimo , że dzisiaj sobota wstałam raniutko.Zaraz jadę do Kasi na całe dwa dni.A teraz rekompensuję sobie nieobecność na Zaduszkach Jazzowych (podobno młodzież próbuje połączyc jazz i hip hop) słucham płyty Elli Fitzgerald ."My heart belongs to daddy" słuchałam w wielu wykonaniach , ale Ella jest nie do podrobienia.Własnie słucham "My man" przeszkadza mi to trochę w pisaniu , bo rączki same unosza się do góry ,ramiona falują,pupcia balansuje na krześle  itututu i aaaa noooiiii aaa lalabiii ba bubu bab fa.I od początku"Ain't nobody's business but my own" idę na parkiet rozprostować całe piżamkowe ciałko za chwilę będzie "Drem a little dream of me".Fajne jest życie.

popielatka : :