Komentarze: 5
Walczę o każdy dzień urlopu. A tu jeden właśnie wypełnia się stukotem i waleniem w balkon. Po raz drugi mi go zrywają. Poprzednio było mi to obojętne, bo jeszcze w trakcie przysposabiania do zamieszkania. Teraz jest gorzej , bo płytki balkonowe będą do wymiany. Siedzę sobie w tym stukocie i myślę jak ten dom jest do diaska zbudowany. Ma dopiero cztery lata a tu takie numery. Ciekawe jakiego glazurnika mi dadzą , bo za to już płacić nie myślę (glazurę muszę kupić). A najgorsze to, że jeszcze będę musiała wykorzystać jeden dzień mojego bezcennego urlopu na położenie tej nowej glazury , a właśnie dostałam wiadomość , że szykuje mi się wyskok pod koniec miesiąca.
Przegrałam na płytki trochę zdjęć z wakacji, ale jest tego dużo, jeszcze trochę to potrwa. Zaczynam do nich zaglądać coraz częściej. Są dla mnie bezcenne: kolorowe, słoneczne, uśmiechnięte, zabawne. Kasia dobrze wtapia sie w tło średniowiecznych murów, wąskich nastrojowych uliczek, kolorowych domów, kawiarni, kwiatów, niebieskiego morza. Ze mną jest trochę inaczej rozpycham przestrzeń , zasłaniam zabytki, a morze zalewa plażę.
A teraz mam dwóch facetów na balkonie jeden z cerą taką niebardzo i muszę słuchać tego kucia i patrzeć jak chodzą po moim mieszkaniu z wiadrami namokniętego betonu i rozmoczonej papy. A po południu będę wybierała 8 metrów glazury .
Zanurzam się w ciepłej wodzie ,wychodzę na ciepły pasek, szum morza słyszę i szczęśliwa jestem.