Archiwum 04 maja 2004


maj 04 2004 Na wschodzie bez zmian
Komentarze: 4

Cudowny czas trzech wolnych dni przyprawił mnie o zawrót głowy. Tyle godzin z którymi mogę zrobić co chcę ,cudowne uczucie .Kcia pojechała na Mazury więc humorek tym lepszy, bo nie muszę się martwić ,że się nudzi. Pierwszy mój kontakt z Unią to wyłączenie o godzinie pierwszej w nocy mrugającego komputera ,lubię sobie pospać gdy on sobie mruga,( nie miałam pojęcia ,że to już Unia). Rano śniadanko i w nogi na wieś moją zieloną. Byłam tam ok.13 tej .Ojciec już się niecierpliwił. Zrobiłam to co zwykle najadłam się do nieprzytomności ,wypiłam kawkę z papieroskiem na tarsie ,przebrałam się w dresik rozmiar xxxxl i zaczęłam zwiedzać ogród. To jest uczucie, które mnie nieodmiennie od lat nie opuszcza. Szkoda że nie potrafię pisać. Teraz żałuję ,bo przecież mogłam policzyć chociaż kwitnące śliwy ,wiśnie, tulipany, cesarskie korony, bratki , narcyzy. Po raz pierwszy od wielu lat zachciało mi się wziąć aparat fot. do ręki. Brakowało mi F. z tym jej nieodłącznym .I cały czas ten strach jest tak pięknie ,słonecznie i ten zapach dziwny, upajający ,deszcz z płatków kwiatów i to się skończy wraz z tym starym człowiekiem ,który z ciśnieniem 150/50 to wszystko pielęgnuje. Ja się pytam po co tyle tej rzodkiewki i sałaty przecież musisz to podlewać, a w odpowiedzi słyszę" smaczna ,tylko na kompoście możesz jeść spokojnie". Dopóki istnieje to miejsce nie boję się niczego. Co będzie potem nie wiem myślę ,że będzie źle moje Eldorado jest moją ostoją. Zniszczone ubiegłego lata daglezje są dosadzone. Przyznaję się ,że powiedziałam ,że jestem przecież letnikiem i zarówno 1 ,2, jak i 3 wyrywałam niepotrzebne chwasty przeszkadzające stokrotkom, truskawkom poziomkom i szczypiorowi, szykowałam miejsce na ogórki w foli, robiłam grządki na 10 selerów i 10 porów, patisona i cukinię. Weszłam do Unii przęsiąknięta zapachem dziwnym nieokreślonym po burzy typowo majowej ,a w oczach mam ciągle widok dziesięciometrowej długości grządki kwiatowej okolonej kwitnącymi drzewami owocowymi ,a wszystko to wkomponowane w zieloną soczystą trawę. A po powrocie zostałam obdarowana naręczem (nie przesadzam) frezji. Są piękne i są przy mnie a jak już muszę wsadzić nos w leksykon Vat , bo znowu wszystko w podatkach się zmieniło i będzie mnie musiała rajcować przez następne dni wnt i wdt nie wspominam już o usługach i transporcie, bo zbiera mi się na płacz a większość rozporządzeń MF jeszcze w lesie.

 

 

popielatka : :