Komentarze: 3
Zwariowany czas. Byłam z Kasią na grobach. Kasia zapaliła na grobie mojej matki znicze za dziadków, Hugha, kolegę z pracy. Było pięknie, ładna pogoda , dużo znajomych. Dostałam kilka komplementów typu „cała Danusia”. Lubię je chociaż wiem ,że nieuzasadnione. Kocham swoją Mamę chociaż nie żyje już 4 lata.
Jestem pewna, że miłość Jej do Nas przesłania nawet teraz jej niebieskie oczka i nie ocenia, nie wymyśla, jesteśmy jej kochanymi dziećmi dalej. Jakoś w te odbierane paskudnie przez wielu święta ja czuję się rewelacyjnie. Czuję obecność mojej Matki , która akceptuje teraz, tak jak przez całe doczesne życie swoje córeczki, wnuczki, wnuczków, małżonka rodzinę dalszą i bliższą, znajomych i nieznajomych też.
Pamiętam , w pierwszej klasie liceum zadzwoniłam i powiedziałam, że przyjeżdżam z koleżanką. Porcelanowa zastawa ze złoceniami. Wymyślne potrawy. Musiała je przygotowywać co najmniej dwa dni. Do tej pory pamiętam to królewskie przyjęcie. Było specjalnie dla mnie i mojego gościa. Taki drobiazg, a utkwił bo zaświadcza , że bezinteresowna, wielka miłość istnieje. To było dla mnie i nie zapomnę, nigdy nie zapomnę.